
Kłamstwa w sieci i manipulacja informacją są nieodłącznym elementem dzisiejszego Internetu. Miliardy treści upowszechnianych z pomocą fałszywych wiadomości, dzięki nowym formom komunikacji, jak media społecznościowe angażują uwagę odbiorców. Dlatego, by odróżnić prawdę od fikcji bardzo często musimy posługiwać się konkretnymi dowodami. W zeszłym roku oszuści zyskali kolejną dodatkową broń, tzw. deepfake – czyli forma dyskredytacji, która nie ogranicza się wyłącznie do osiągnięcia uczciwych celów …
Zwodnicze deep learning
Zjawisko deepfake’a to najnowsza sztuczna inteligencja polegająca na wykreowaniu jak największej liczby fałszywych treści i przekazów. Wizualizując, wykorzystuje do tego dostępne w sieci zbiory danych – a więc prawdziwe filmy, obrazy źródłowe czy wizerunki osób. Jego celem jest również ulepszanie technik rozpoznawania mowy i głosu, przerabianie naturalnego języka, wizji komputerowych, a nawet przygotowywanie prognoz. Jednym słowem to metoda, która w rozwoju nauk komputerowych może odegrać brzemienną rolę.
Dlaczego? Otóż, algorytmy sztucznej inteligencji, w tym deep learningu podobnie, jak ludzka percepcja potrafią rozpoznać człowieka – jego płeć, wiek, gesty, rysy twarzy i charakterystyczne dla niego cechy. Co więcej, z pomocą neuronów lustrzanych mają także zdolność oceny, obserwacji czy odzwierciedlania emocji wyrażanych przez ludzką jednostkę. Jest to, tzw. face mapping, czyli dokładny proces analizy twarzy i wyszczególnienia jej unikalnych oznak, które po połączeniu ze sobą umożliwiają modyfikowanie ruchu i wpływanie na internautów, za pomocą fałszywych informacji.
To nie science fiction
W deepfake wszystkie chwyty są dozwolone, dlatego sfejkowane filmy wideo czy manipulowanie wizerunkiem osób nie są jedynymi sztuczkami. Fałszywe nagłówki newsów, a nawet nieprawdziwe oświadczenia w ustach największych głów światowych rządów często rozpowszechniane są w mediach społecznościowych. W rezultacie, nawet jeśli ofierze uda się zdemaskować kompromitujące nagranie to niemożliwe jest cofnięcie często przykrych konsekwencji.
Technologia obecnie stosowana jest na masową skalę w różnych wymiarach. Kradzież czyjejś tożsamości może być wykorzystana jako sabotaż do deorganizacji działania firmy, by wywołać międzynarodowy skandal, panikę na giełdzie czy wręcz “otwartą wojnę”. Ale może też służyć jako narzędzie przeciwko całemu społeczeństwu, ingerując w decyzje ludzi w taki sposób, by prezentowane niewiarygodne treści przyczyniły się do zmiany dotychczasowych opinii i preferencji.
Jak odbudować zaufanie do treści?
Zjawisko deepfake’a to pole do popisu nie tylko dla przestępców internetowych – to także dodatkowa inspiracja dla startupów, które próbują stworzyć technologicznie nowe rozwiązania weryfikujące poprawność informacji. W swoich działaniach skupiają się głównie nad sposobami umożliwiającymi zmiany algorytmów stron opartych na technice blockchain. Na przykład firma Trupic pracuje nad narzędziami wykrywającymi najdrobniejsze detale, jak odbicie w oczach, a nawet umiejscowienie włosów, których nie da się podmienić w tysiącach klatek w filmie.
Z kolei platforma hostingowa GIF, Gfycat odnajduje najróżniejsze anomalie, za sprawą urządzeń wykorzystujących Al, co pozwala na wykrycie, ale i usunięcie obraźliwych wideo filmów w sieci. Natomiast popularny Facebook pomimo tego, że posiada wyspecjalizowane narzędzia, to do sprawdzania treści wykorzystuje również grono kontrolerów, którzy fałszywe posty przekazują do jednego z 25 partnerów zlokalizowanych w 14 krajach, jak np. Associated Press czy PolitiFact. Organizacje te od razu degradują nieprawdziwe informacje, a co za tym idzie – ilość ich wyświetleń zmniejsza się nawet o 80%. Jednak ludzki czynnik nie zdziała tutaj cudów – co 60 sekund pojawia się ponad 500 tys. komentarzy i milion zdjęć, dlatego kontrolerzy nie mają możliwości, by spośród takiej gamy informacji sprawdzić wszystkie dane i “wyłapać” te wątpliwej wiarygodności.
Co dalej?
Niestety, ludzka pomysłowość nie zna granic. Dzięki nowym metodom deepfake szerzy się, pogłębia i zaburza funkcjonowanie mediów społecznościowych, podważając na każdym kroku wiarygodność informacji. A to sprawia, że bardzo łatwo możemy stać się ofiarą technologii. Zatem, choć częściowym wyjściem z tej sytuacji jest kompleksowa weryfikacja treści na zaufanych witrynach z symbolem kłódki obok paska adresu. Wówczas mamy pewność, że odwiedzane portale, banki bądź sklepy są chronione, a ich dane są bezpieczne.
autor. Paulina Iwicka
fot. fotolia